Na pełnym dystansie, czyli trzy rundy potrwała debiutancka walka Roberta Karasia, który mimo kontuzji kolana pokonał jednogłośnie na punkty Filipa „Filipka” Marcinka.

– Ależ tu działa adrenalina, tam jest naprawdę jakaś kontuzja, ale mimo to Robert Karaś cały czas idzie do przodu. Niesamowite – zachwycali się komentatorzy. To już była końcówka drugiej rundy. Karaś na samym początku aż skrzywił się z bólu, ale nie po ciosie, bo poślizgnął się na śliskim oktagonie i wykrzywiło mu się kolano.

Bolało od samego patrzenia, ale Karaś – mimo że w piątek debiutował w klatce – jest sportowcem. To ekstremalny triathlonista, mistrz i rekordzista świata w Ultra Triathlonie na dystansie pięciokrotnego Ironmana (3,86 km pływania, 180,2 km jazdy na rowerze i 42,195 km maratonu).- Myślę, że więzadła się znowu zerwały – powiedział po walce Karaś, który przyznał, że kolano w trakcie walki wypadło mu kilkukrotnie. – Wyrzygałem płuca, dałem z siebie wszystko, ale Karaś był lepszy – przyznał „Filipek”.

Mimo kontuzji kolana Karaś zaliczył udany debiut w Fame MMA. Spekuluje się, że jego kolejnym rywalem mógłby być Sławomir Peszko, który pojawił się na piątkowej gali jako gość (więcej tutaj).