[et_pb_section fb_built=”1″ _builder_version=”4.4.1″][et_pb_row _builder_version=”4.4.1″][et_pb_column _builder_version=”4.4.1″ type=”4_4″][et_pb_text _builder_version=”4.4.1″ hover_enabled=”0″]Zemsta była słodka. Dillian Whyte (28-2, 19 KO) znokautował w 4. rundzie Aleksandra Powietkina (36-3, 25 KO) w walce wieczoru gali Matchroom Boxing na Gibraltarze. Brytyjczyk odzyskał pas tymczasowego mistrza świata federacji WBC w wadze ciężkiej.
W pierwszej walce, w sierpniu 2020 roku, to „Sasza” ciężko znokautował rywala, sprawiając wówczas dużą niespodziankę. Na rewanż pięściarzom przyszło czekać siedem miesięcy. Pierwotnie po raz drugi mieli zmierzyć się w listopadzie, ale Powietkin otrzymał pozytywny wynik testu na koronawirusa.
Dillian Whyte ciężko harował, by wygrać rewanż. „Porywaczowi Ciał” w przygotowaniach pomagał m.in. Mateusz Masternak. Z kolei forma Aleksandra Powietkina była dużą niewiadomą, bowiem Rosjanin źle znosił zakażenie Covid-19.
Od pierwszych sekund walki rewanżowej obaj poszli na całość. Mocne ciosy pruły powietrze. Whyte spychał Powietkina do defensywy. Widać było, że 41-latek źle reaguje na ciosy ze strony faworyta bukmacherów.
W czwartej rundzie Brytyjczyk prawym prostym posłał rywala na liny, poprawił lewym i znowu prawym. Powietkin „tańczył” na nogach. Whyte poczuł krew i trafił piekielnie silnym lewym sierpowym, po którym rywal padł na deski. Sędzia przerwał walkę.
[/et_pb_text][/et_pb_column][/et_pb_row][/et_pb_section]