Sakai zaczął od mocnego niskiego kopnięcia. Rywal również odpowiedział lowkickami. Brazylijczyk zepchnął rywala na siatkę, ale ten odwrócił pozycję. Mayes złapał potem rywala w klinczu, ale teraz to on pozwolił odwrócić się przeciwnikowi. Sakai regularnie atakował kolanem na głowę przeciwnika. Brazylijczyk o japońskich korzeniach kontrolował a w końcówce rundy wyciął też go kopnięciem. Sakai zajął miejsce za plecami rywala. W końcówce rundy trafił on zaś jeszcze oponenta łokciem i kolanem w klinczu.
Drugą rundę Sakai zaczął od serii ciosów. Pojedynek szybko przeniósł się pod siatkę, ale nie na długo. Mayes rozpuścił nieco ręce. Ponownie został jednak wciśnięty w ogrodzenie oktagonu. Amerykanin po dłuższym czasie odwrócił rywala. Przyjął co prawda kolano na korpus, ale wciąż utrzymywał kontrolę. Sakai w końcu przeszedł do kontrofensywy. Reszta rundy to trzymanie przez niego rywala w klinczu pod siatką.Niestety również w trzeciej rundzie sytuacja wyglądała podobnie jak w poprzednich. Znowu oglądaliśmy klincz, w którym Sakai skupiał się przede wszystkim na kontroli. Po krótkim fragmencie stójki Brazylijczyk znowu docisnął “Konga”. Zaatakował też kilkoma kolanami na tułów. Kolejny klincz w wykonaniu Sakaia był dość aktywny. Znowu atakował kolanami, zdołał też przewrócić rywala. Mayes niepotrzebnie sam wpadł jeszcze później raz w klincz. Sakai zaciągnął go do parteru, gdzie zaakcentował swoją przewagę kilkoma ciosami.
Werdykt w tym pojedynku był oczywisty Sakai wygrał zdecydowanie – 3 x 30-27. Brazylijczyk przełamał się więc po 4 porażkach.