Andrzej Supron to bez wątpienia jeden z najbardziej utytułowanych klasyków w historii polskich zapasów. W swoim dorobku ma 16 medali wywalczonych na IO,MŚ i ME w tym tytuł wicemistrza olimpijskiego, mistrza świata i dwukrotnie mistrza Europy. Gdyby nie trapiące go przez lata kontuzje to z pewnością wywalczyłby jeszcze więcej krążków na europejskich i światowych arenach. A przecież w jego wadze aż roiło się od gwiazd światowych zapasów takich jak Nelson Dawidjan (ZSRR), Stefan Rusu (RUMUNIA), Ferenc Kocsis (WĘGRY), Michaił Mamiaszwili (ZSRR), Szamil Kisamutdinow (ZSRR), Janko Szopow (BUŁGARIA), Władimir Gałkin (ZSRR), Lars Erik Skjold (SZWECJA), Karoli Kasap (JUGOSŁAWIA) czy Heinz Wehling (NRD). Do tej elity zaliczał się również radziecki specjalista stylu klasycznego, Suren Nałbandjan. Ormiański mistrz olimpijski z Montrealu czterokrotnie mierzył się z Andrzejem i tylko raz udało mu się go pokonać. A miało to miejsce właśnie w Montrealu w 1976 roku w piątej rundzie turnieju olimpijskiego. Polski zapaśnik był wówczas uważany za jednego z głównych faworytów do olimpijskiego złota, bowiem rok przed igrzyskami w niemieckim Ludwigshafen wywalczył złoty medal ME, a kilka miesięcy później w Mińsku sięgnął po tytuł wicemistrza świata, ulegając tylko w finale wielkiemu Szamilowi Kisamutdinowi z ZSRR. Ten ostatni był pewniakiem na wyjazd do Montrealu, jednak w roku olimpijskim na mistrzostwach Starego Kontynentu odbywających się w Leningradzie uległ bardzo poważnej kontuzji, która wyeliminowała go z dalszego uprawiania zapasów. Jednak w ówczesnym Związku Radzieckim nie trudno było o dobrego dublera. Padło właśnie na Nałbandjana, który rok wcześniej wygrał MŚ Juniorów. W Montrealu nasz mistrz w pierwszej rundzie wylosował niewygodnego Rumuna, Stefana Rusu, z którym nie lubił walczyć. W tym pojedynku nasz reprezentant nabawił się kontuzji stawu skokowego, która ciągnęła się za nim już do końca kariery i ostatecznie przegrał na punkty. Kolejne trzy pojedynki (Van Lancker, Nedev, Kim) to pewne wygrane Andrzeja i w walce o wejście do szerokiego finału walcząc nie tylko z przeciwnikiem, ale i ze wspomnianą kontuzją nie dał już rady Nałbandjanowi, ulegając mu na punkty (4:7). Radziecki zapaśnik zdobył tytuł mistrza olimpijskiego, a Andrzej musiał się zadowolić piątym miejscem. Na rewanż długo nie trzeba było czekać. W kolejnym roku, na kijowskim Turnieju im. Iwana Poddubnego polski reprezentant pewnie ograł radzieckiego zapaśnika. W roku poprzedzającym kolejne igrzyska Ci dwaj panowie ponownie spotkali się na macie. Tym razem w Polsce na Turnieju Władysława Pytlasińskiego i ponownie Polak był górą. W 1979 roku w dalekim San Diego Andrzej w cuglach wygrywa światowy czempionat deklasując w jednej z walk eliminacyjnych Rumuna Rusu, a w boju finałowym nie daje najmniejszych szans kolejnemu radzieckiemu atlecie, Aleksandrowi Alijewowi. Tym samym na kolejne igrzyska nasz reprezentant udaje się w roli jednego z głównych faworytów do olimpijskiego złota. Rok 1980 – Igrzyska Olimpijskie w Moskwie. W ekipie Związku Radzieckiego w kategorii 68 kg znalazł się obrońca tytułu mistrzowskiego, dobry znajomy Suprona, Suren Nałbandjan. Oprócz tego, że był wówczas w wielkim gazie to miał za sobą radziecką publiczność i chęć zdobycia kolejnego olimpijskiego złota. Zawodnik zza wschodniej granicy trzy pierwsze pojedynki wygrał i aby myśleć o montrealskiej powtórce musiał wygrać arcyważny bój nie z kim innym, jak z naszym Supronem, który olimpijski turniej rozpoczął od pewnej wygranej nad Afgańczykiem Hamidi, następnie odprawił z kwitkiem solidnego (złoto ME 1978) Węgra, Karoly Gaala. W trzeciej rundzie położył na łopatki mongolskiego siłacza, Bolda Buyandelgera. Ciekawostkę stanowi fakt, że po moskiewskim turnieju ułanbatorczyk przestawił się na styl wolny, w którym dwukrotnie wywalczył tytuł wicemistrza świata. Przyszedł więc czas na pojedynek POLSKO- RADZIECKI!! Z jednej strony Andrzej Supron i garstka polskich kibiców. Naprzeciw, obrońca tytułu mistrzowskiego Suren Nałbandjan plus kilkutysięczna widownia. Jednak w tym dniu tysiące gardeł radzieckich kibiców nie pomogło zdesperowanemu Ormianinowi w walce z doskonale dysponowanym tego dnia Supronem. Ostatecznie Andrzej wygrał na punkty (4:2) skutecznie rewanżując się Surenowi za montrealską porażkę. Polak w Moskwie wywalczył tytuł wicemistrza olimpijskiego, ulegając w finale po kontrowersyjnym sędziowaniu (2:3) Rumunowi Stefanowi Rusu, a Nałbandjan zadowolić się musiał tak nie lubianym przez sportowców czwartym miejscem. Po moskiewskim turnieju zawodnik z Kraju Rad zakończył karierę, a Andrzej jeszcze przez pięć lat skutecznie walczył na europejskich i światowych matach zdobywając kolejnych pięć medali MŚ i ME. Pomimo, że Ci dwaj panowie od wielu dobrych lat nie przewracają się już na macie to przy zapasach pozostali. Suren aktywnie działa w Rosji, a Andrzej pełni funkcję prezesa Polskiego Związku Zapaśniczego. Wielkim czempionom życzymy dużo zdrówka i dalszej pasji i energii, którą wkładają w rozwój naszej pięknej dyscypliny.