Nikt tak naprawdę nie wie, jak dobry mógł być. Nikt nie wie, jaką historię boksu był w stanie stworzyć. Mógł walczyć na największych światowych arenach z Wasylem Łomaczenko, Floydem Mayweatherem, Terrencem Crawfordem lub Mannym Pacquiao i zostać legendą tego sportu. W życiu Edwina Valero wszystko było możliwe.
Urodził się w Bolero Alto, małym wenezuelskim miasteczku zdominowanym przez wszechobecną biedę, na którego ulicach królowała przestępczość, narkotyki i alkohol. Dorastający chłopak doskonale zdawał sobie sprawę, że nie będzie mu łatwo wyrwać się do lepszego świata. W przeciwieństwie do wielu swoich rówieśników miał jednak talent i pomimo kiepskich warunków fizycznych umiał się dobrze bić, co w parze z niebywałą zwinnością i szybkością pozwoliło mu szybko rozpocząć przygodę z boksem.
Na sali treningowej po raz pierwszy pojawił się w wieku 12 lat i w ekspresowym tempie stał się postrachem rywali. Amatorski etap kariery zakończył z imponującym bilansem. Wenezuelczyk miał wtedy na koncie 86 zwycięstw i zaledwie sześć porażek. Jakby tego było mało, trzykrotnie mógł świętować tytuł amatorskiego mistrza swojego kraju.
Gdy wydawało się, że kwestią czasu jest jego debiut na zawodowym ringu, 5 lutego 2001 roku młody bokser miał poważny wypadek motocyklowy. Valero mógł z niego wyjść bez większych obrażeń, ale nie miał założonego kasku, co skończyło się złamaniem czaszki i poważną operację, w trakcie której lekarze musieli usunąć skrzep. Po wyjściu ze szpitala pięściarz jak najszybciej chciał wrócić do rywalizacji, ale żadna federacja, w obawie o stan jego zdrowia, nie była tym zainteresowana. On nie zamierzał jednak bezczynnie czekać i załatwił fałszywe pozwolenie lekarskie, które pozwoliło mu wreszcie stać się zawodowcem.
W lipcu 2002 roku Valero stoczył swój pierwszy zawodowy pojedynek. Walka była krótka. Nasz bohater znokautował w pierwszej rundzie Eduardo Hernandeza, efektownie witając się z profesjonalnym boksem. W kolejnych starciach scenariusz był identyczny, a kibice nazwali młodego pięściarza „Dynamitem”. Do października 2003 roku Wenezuelczyk wychodził do ringu dwanaście razy i zawsze wygrywał przez nokaut już w pierwszej rundzie.
Kiedy kariera Valero ekspresowo nabierała rozpędu, w 2004 roku brutalnie ją zatrzymano. U boksera podczas obowiązkowych badań lekarskich stwierdzono, że uszkodzony po wypadku motocyklowym mózg nie powinien być narażany na ciosy, bowiem mogłoby to doprowadzić do jego śmierci. Wszystkie amerykańskie stany zareagowały zgodnie i zakazały na swoich terytoriach kolejnych walk Wenezuelczyka.

„Dynamit” nie zamierzał jednak złożyć broni i postanowił walczyć w innych krajach, w tym także w swojej ojczyźnie, gdzie był gwiazdą, a uwielbienie w jego stronę kierował m.in. sam Hugo Chavez. Zmiana otoczenia nie wpłynęła na niego negatywnie. Wręcz przeciwnie, pięściarz nadal imponował dyspozycją i raz po raz nokautował kolejnych rywali. Gdy po raz osiemnasty wygrał w pierwszej rundzie, pobił legendarny rekord Younga Otto z? 1905 roku.

5 sierpnia 2006 roku Valero wreszcie stanął przed szansą na zdobycie upragnionego mistrzostwa świata. W pojedynku z Vicente Mosquerą bił się o tytuł organizacji WBA w kategorii superpiórkowej. Pas oczywiście zdobył, triumfując w dziesiątej rundzie przez techniczny nokaut. Kilka miesięcy później obronił mistrzostwo, a w 2008 roku, mając na koncie 24 odbyte walki, z których każda kończyła się przed czasem, przeniósł się do kategorii lekkiej. W tym samym czasie stan Teksas wydał pozwolenie na jego walki. 4 kwietnia pokonując przez techniczny nokaut w drugiej rundzie Antonio Pitaluę, zdobył wakujący tytuł mistrza świata WBC, a jednocześnie zawarł umowę z wpływowym promotorem Bobem Arumem. Później dwa razy jeszcze bronił mistrzostwo, legitymując się nieprawdopodobnym bilansem: 27 wygranych i 0 porażek.

W międzyczasie o Valero zrobiło się jednak głośno nie z powodu jego fantastycznych sportowych dokonań. 27 września 2009 roku bokser został aresztowany pod zarzutem napadu. Świadek zdarzenia twierdził, że pokłócił się on ze swoją matką i siostrą, a następnie zaatakował obie kobiety. Pięściarz zaprzeczył zarzutom i uznał je za próbę zaszkodzenia jego reputacji. Matka Valero w rozmowach z mediami potwierdziła słowa syna, zapewniając, że nie dopuścił się on żadnego przestępstwa.

Z czasem na policję zaczęły docierać jednak kolejne sygnały mówiące o tym, że Valero znęca się nad swoją rodziną. Bokser po alkoholu i kokainie miał zamieniać się w bestię, a agresja skupiała się przede wszystkim na jego żonie. Pewnego dnia Jennifer Carolina Viera de Valero trafiła do szpitala z dwoma złamanymi żebrami, głębokim ugryzieniem w plecy i uszkodzonym płucem. Kobieta przekonywała, że obrażenia spowodowane były upadkiem ze schodów.

Valero po jakimś czasie pojawił się w szpitalu i wywołał potężną awanturę. Bokser został zatrzymany, a w jego organizmie wykryto alkohol i narkotyki. Pięściarz został skazany na sześciomiesięczny odwyk, który zakończył jednak już po trzech dniach. W międzyczasie do gry wkroczył Chavez, który chciał ściągnąć go do siebie. Obaj panowie wielokrotnie się spotykali, a bokser w rozmowach z przyjacielem opowiadał o snach, w których widział śmierć.

W drodze na lotnisko, z którego Valero miał polecieć do Chaveza, pięściarz obezwładnił pilnujących go strażników i uciekł. Krótko po tym wynajął samochód, do którego schował paczkę pieniędzy i 50 gram kokainy, a następnie skontaktował się ze swoją żoną. Późnym wieczorem 17 kwietnia wraz z Jennifer dotarł natomiast do hotelu Intercontinental.

Niespełna dzień później, około godziny 5:30, mistrz świata schodzi do hotelowego lobby i oznajmia, że zabił swoją żonę. Policja, która natychmiast pojawia się na miejscu, odnajduje Jennifer Carolinę Vierę de Valero z licznymi ranami kłutymi i poderżniętym gardłem. „Dynamit” zostaje zatrzymany i trafia do aresztu, w którym na oczekiwać rozprawy sądowej i surowego wyroku.

Dzień później media obiega szokująca informacja. Valero popełnił samobójstwo. Genialny pięściarz i niepokonany mistrz powiesił się na sznurze, który zrobił ze swoich ubrań. 29-latek, gdy został znaleziony przez współwięźnia, wykazywał jeszcze oznaki życia, ale lekarzom nie udało się go uratować. Rodzina Wenezuelczyka twierdziła, że bokser nie mógł sam odebrać sobie życia i został zamordowany przez strażników więziennych. Ekshumacja potwierdziła jednak samobójstwo.

Hugo Chavez o śmierć swojego przyjaciela obwinił media. – To były sępy. Wykonano na nim publiczną egzekucję – mówił ówczesny prezydent Wenezueli.

Nic nie zmieni jednak faktu, że niepokonany i nokautujący w doskonałym stylu kolejnych przeciwników Edwin Valero w końcu znalazł kogoś, kto zdołał go poskromić. Tym kimś okazał się on sam.